Opowiadanie Traumatyczne

ogryzając paznokcie
dotyka warg

uśmiech zaczęty nieśmiało
przed dziesięciu laty
rozjaśnił powoli
brudniejący
ciemny gród
podwawelski

błyskawica
uderzyła w niebo
oślepiła rzekę
obrysowała
szmaragdowe wieże
na kredowym wzgórzu

niepochwytny cień
między uśmiechem
i spojrzeniem
między ustami
i oczami
na mgnienie
przymknionymi

włosy zebrane
w chusteczkę
spłoszony uśmiech
przysiada na ścianach twarzach
oknie
siedzimy
jakby nagle zgasło światło

mówię po omacku
jestem podejrzliwy
w stosunku do jej słów

ona była po ciemnej stronie
którą ja nawiedzam we śnie
budzę się przestraszony

jej twarz kurczy się
marszczy wysycha
resztka czułości
zbiera się dookoła
muszli
małego bezbronnego ucha

wygryziona szpara
ust

jej twarz rozpada się
w moich dłoniach

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Creative Commons Attribution-ShareAlike 3.0 License